poniedziałek, 5 grudnia 2016

Rozdział III

W mojej głowie odgrywa się wielka bitwa. Chce otworzyć oczy i uciec ale nie mogę się poruszyć, moje ciało nie chce współpracować. Czuję jakąś ciecz na głowie, która spływa mi po twarzy...
-Marta, ocknij się- słyszę naglę, ale nadal nic nie mogę zrobić. Robi mi się coraz goręcej, powietrze staje się coraz cięższe i nie mogę go wciągnąć do płuc. Staram się z całych sił, ale wszystko na nic...
-Proszę wróć do mnie- słyszę znów ten dźwięczny głos - Proszę.. - czyjeś usta spadają na moje i pozwalają mi wreszcie złapać choć trochę powietrza. Wciągam tlen czysty i słodki, po chwili mój organizm zaczyna funkcjonować. Otwieram oczy i widzę Michała wiszącego nade mną i dyszącego ciężko jakby przebiegł maraton, oczy ma mokre i smutne, wpatruje się we mnie a ja w niego i nie mogę oderwać się nawet na chwilę, jest tak piekielnie przystojny. Uśmiecham się do niego lekko, w jego oczach pojawiają się płomyki, uśmiecha się i nagle całuje miękko. Z boku widzę rażące światło wozów ratunkowych, słyszę tupot nadbiegających ratowników.
Po kilku minutach i rozmowie z Michałem decydują się natychmiast przewieźć mnie do szpitala.
Badania ciągną się godzinami, nad ranem do szpitala dociera rozpanikowana mama, na szczęście nie może wejść na salę segregacji bo ciągle jeszcze przechodzę różne badania. Jej panika jest słyszalna chyba w całym szpitalu.
-Czy ktoś może iść uspokoić te kobietę?- zwraca się lekarz do pielęgniarek stojących za nim.
Po chwili na korytarzu uspokaja się nieco, a do sali wchodzi mój wybawca z jakimiś papierami. Uśmiecha się do mnie szeroko i chwyta mnie za rękę.
-Pani profesorze tu są wyniki i myślę że są świetne jak na 25 minut reanimacji, nie ma śladu.- CO? REANIMACJI? KIEDY? Chyba trochę mnie ominęło.
-Dobrze doktorze zostawimy pacjentkę na obserwacji, rany są już pozszywane. Reszta wyników też powinna za raz być.- mówi do Michała i porozumiewawczo kiwa głową.-Niech Pani odpoczywa za chwilę przeniesiemy Panią na oddział i później jeszcze zajrzę.- zwraca się do mnie i wychodzi wraz z pielęgniarkami.Zostajemy z Michałem sami w sali.
-Jak się czujesz? - pyta z troską głaskając nie po głowie i po policzkach.
-Reanimowałeś mnie? - pytam cicho
- Tak, to była najgorsza chwila w moim życiu- w oczach pojawiają mu się łzy- Obiecaj mi, że rzucisz te pracę... - patrzy mi w oczy, uśmiecham się do niego i próbuje coś powiedzieć ale mam ściśnięte gardło, jego łzy całkowicie mnie rozbrajają.
-Marta, córciu co oni ci zrobili? - wpada nagle do sali moja matka.Michał odskakuje ode mnie na krok ale nie puszcza mojej ręki mimo, iż matka rzuciła się na mnie i zaczęła obściskiwać i płakać.
-Mamo spokojnie nic mi nie jest, widzisz żyję i mam się całkiem dobrze, niedługo mnie wypuszczą i pomogę wam się pakować.
-O nie w tej sytuacji nigdzie nie jedziemy..
-Przestań, każdemu mogło się coś takiego przytrafić nie przesadzaj to nie jest powód dla którego mielibyście rezygnować z tak dobrej pracy. - mówię, uspokajając ją.
-Nie dziecko nie każdemu, mówiłam ci że ta praca nie jest wcale dla ciebie dobrą, teraz pójdziesz na studnia w Berlinie i będzie wszystko dobrze.- mówi, Michał ściska mocniej moją rękę, kiedy patrze na niego jego twarz wydaję się bledsza o kilka odcieni.
-Porozmawiamy o tym kiedy indziej, teraz muszę trochę odpocząć, a to jest Michał mój... znajomy, pomógł mi kiedy te wyrostki na mnie napadły. - przedstawiam go bo jakoś dziwnie to wszystko wyszło.
-Dziękuję Panu - mama rzuca mu się na szyję- myślałam że jest Pan lekarzem tak dobrze Pan wszystko nam wytłumaczył na korytarzu.- a więc to on ją opanował, to wcale nie jest taki łatwe zadanie, moja matka to najbardziej odporna na tłumaczenia osoba na świecie.
-Widzi Pani jestem lekarzem, ale obecnie nie pracuję w zawodzie, pomagam ojcu w prowadzeniu firmy. - tłumaczy jej z uśmiechem uwalniając się z jej uścisku.
-Mamo jedzcie do domu nic tu po was już jest wszystko dobrze jak widzisz jestem w dobrych rękach możesz być spokojna.
- Dobrze odpoczywaj, przywiozę ci popołudniu obiad bo wiesz jak karmią w tych szpitalach.- mówi mama uśmiechając się do mnie ciepło- Proszę się nią opiekować.- zwraca się do Michała.
Po jej wyjściu zostaję przeniesiona do pokoju oddziałowego, Michał jest cały czas przy mnie.
- Dziękuję ci za wszystko, ale chyba już powinieneś wracać do hotelu masz pewnie dzisiaj mnóstwo pracy, a poza tym Maryla..
-Nie mogę zostać tu z tobą, proszę pozwól mi zostać choć chwilę. Nie mogę sobie podarować tego że zostawiłem cię tam samom w barze. Odwiozłem ich do hotelu i chciałem podwieźć cię do domu,ale...
-Proszę cięto nie twoja wina, mogłam od razu wezwać policję jak zaczęli się do mnie dobierać, ale stwierdziłam że dam sobie z nimi radę..
-Jakby mnie tam nie było.. nie, nie chcę nawet o tym myślę.- szepcze po czym wtula się we mnie, jego zapach jest hipnotyzujący,czuję jak w moim brzuchu całe stada motyli poruszają się coraz szybciej, oddech mi przyśpiesza puls szaleje.
Odrywa się lekko ode mnie i patrzy mi w oczy, po czym całuje namiętnie. Nasze usta łączą się w jedność, języki splatają się i już wszystko jest dobrze cały ból i niepewność znika. Jesteśmy tylko my i nasze bijące w równym rytmie serca. Jego ręce szukają zachłannie mojego ciała, czuję jak jego członek twardnieje, chcę żeby ta chwila trwała wiecznie, nasze pocałunki i pieszczoty.
-Kocham cię - mówi cicho, i całuje jeszcze mocniej. KOCHAM CIĘ czy on powiedział to co usłyszałam czy moje uszy robią sobie ze mnie żarty. Wplatam ręce w jego włosy i przyciągam mocniej, nie pamiętam już nic liczy się tylko on i jego usta, ręce. "Kocham cię " brzmi mi ciągle w głowie, maszyny podłączone do mnie zaczynają piszczeć. Odrywa się ode mnie nagle i staje na równych nogach, twarz ma bladą, oczy wytrzeszczone, oddycha szybko. Patrzy w monitory i po chwili uśmiecha się lekko i wciska jakiś guzik na aparaturze, po czym siada przy mnie i całuje w czoło, a ja wydaję z siebie cichy pisk domagając się jego ust.
-Spokojnie, musisz teraz dużo odpoczywać. - mówi słodko i uśmiecha się do mnie szeroko, ma niewiarygodnie proste i białe zęby, jest cudowny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz