poniedziałek, 5 grudnia 2016

Rozdział III

W mojej głowie odgrywa się wielka bitwa. Chce otworzyć oczy i uciec ale nie mogę się poruszyć, moje ciało nie chce współpracować. Czuję jakąś ciecz na głowie, która spływa mi po twarzy...
-Marta, ocknij się- słyszę naglę, ale nadal nic nie mogę zrobić. Robi mi się coraz goręcej, powietrze staje się coraz cięższe i nie mogę go wciągnąć do płuc. Staram się z całych sił, ale wszystko na nic...
-Proszę wróć do mnie- słyszę znów ten dźwięczny głos - Proszę.. - czyjeś usta spadają na moje i pozwalają mi wreszcie złapać choć trochę powietrza. Wciągam tlen czysty i słodki, po chwili mój organizm zaczyna funkcjonować. Otwieram oczy i widzę Michała wiszącego nade mną i dyszącego ciężko jakby przebiegł maraton, oczy ma mokre i smutne, wpatruje się we mnie a ja w niego i nie mogę oderwać się nawet na chwilę, jest tak piekielnie przystojny. Uśmiecham się do niego lekko, w jego oczach pojawiają się płomyki, uśmiecha się i nagle całuje miękko. Z boku widzę rażące światło wozów ratunkowych, słyszę tupot nadbiegających ratowników.
Po kilku minutach i rozmowie z Michałem decydują się natychmiast przewieźć mnie do szpitala.
Badania ciągną się godzinami, nad ranem do szpitala dociera rozpanikowana mama, na szczęście nie może wejść na salę segregacji bo ciągle jeszcze przechodzę różne badania. Jej panika jest słyszalna chyba w całym szpitalu.
-Czy ktoś może iść uspokoić te kobietę?- zwraca się lekarz do pielęgniarek stojących za nim.
Po chwili na korytarzu uspokaja się nieco, a do sali wchodzi mój wybawca z jakimiś papierami. Uśmiecha się do mnie szeroko i chwyta mnie za rękę.
-Pani profesorze tu są wyniki i myślę że są świetne jak na 25 minut reanimacji, nie ma śladu.- CO? REANIMACJI? KIEDY? Chyba trochę mnie ominęło.
-Dobrze doktorze zostawimy pacjentkę na obserwacji, rany są już pozszywane. Reszta wyników też powinna za raz być.- mówi do Michała i porozumiewawczo kiwa głową.-Niech Pani odpoczywa za chwilę przeniesiemy Panią na oddział i później jeszcze zajrzę.- zwraca się do mnie i wychodzi wraz z pielęgniarkami.Zostajemy z Michałem sami w sali.
-Jak się czujesz? - pyta z troską głaskając nie po głowie i po policzkach.
-Reanimowałeś mnie? - pytam cicho
- Tak, to była najgorsza chwila w moim życiu- w oczach pojawiają mu się łzy- Obiecaj mi, że rzucisz te pracę... - patrzy mi w oczy, uśmiecham się do niego i próbuje coś powiedzieć ale mam ściśnięte gardło, jego łzy całkowicie mnie rozbrajają.
-Marta, córciu co oni ci zrobili? - wpada nagle do sali moja matka.Michał odskakuje ode mnie na krok ale nie puszcza mojej ręki mimo, iż matka rzuciła się na mnie i zaczęła obściskiwać i płakać.
-Mamo spokojnie nic mi nie jest, widzisz żyję i mam się całkiem dobrze, niedługo mnie wypuszczą i pomogę wam się pakować.
-O nie w tej sytuacji nigdzie nie jedziemy..
-Przestań, każdemu mogło się coś takiego przytrafić nie przesadzaj to nie jest powód dla którego mielibyście rezygnować z tak dobrej pracy. - mówię, uspokajając ją.
-Nie dziecko nie każdemu, mówiłam ci że ta praca nie jest wcale dla ciebie dobrą, teraz pójdziesz na studnia w Berlinie i będzie wszystko dobrze.- mówi, Michał ściska mocniej moją rękę, kiedy patrze na niego jego twarz wydaję się bledsza o kilka odcieni.
-Porozmawiamy o tym kiedy indziej, teraz muszę trochę odpocząć, a to jest Michał mój... znajomy, pomógł mi kiedy te wyrostki na mnie napadły. - przedstawiam go bo jakoś dziwnie to wszystko wyszło.
-Dziękuję Panu - mama rzuca mu się na szyję- myślałam że jest Pan lekarzem tak dobrze Pan wszystko nam wytłumaczył na korytarzu.- a więc to on ją opanował, to wcale nie jest taki łatwe zadanie, moja matka to najbardziej odporna na tłumaczenia osoba na świecie.
-Widzi Pani jestem lekarzem, ale obecnie nie pracuję w zawodzie, pomagam ojcu w prowadzeniu firmy. - tłumaczy jej z uśmiechem uwalniając się z jej uścisku.
-Mamo jedzcie do domu nic tu po was już jest wszystko dobrze jak widzisz jestem w dobrych rękach możesz być spokojna.
- Dobrze odpoczywaj, przywiozę ci popołudniu obiad bo wiesz jak karmią w tych szpitalach.- mówi mama uśmiechając się do mnie ciepło- Proszę się nią opiekować.- zwraca się do Michała.
Po jej wyjściu zostaję przeniesiona do pokoju oddziałowego, Michał jest cały czas przy mnie.
- Dziękuję ci za wszystko, ale chyba już powinieneś wracać do hotelu masz pewnie dzisiaj mnóstwo pracy, a poza tym Maryla..
-Nie mogę zostać tu z tobą, proszę pozwól mi zostać choć chwilę. Nie mogę sobie podarować tego że zostawiłem cię tam samom w barze. Odwiozłem ich do hotelu i chciałem podwieźć cię do domu,ale...
-Proszę cięto nie twoja wina, mogłam od razu wezwać policję jak zaczęli się do mnie dobierać, ale stwierdziłam że dam sobie z nimi radę..
-Jakby mnie tam nie było.. nie, nie chcę nawet o tym myślę.- szepcze po czym wtula się we mnie, jego zapach jest hipnotyzujący,czuję jak w moim brzuchu całe stada motyli poruszają się coraz szybciej, oddech mi przyśpiesza puls szaleje.
Odrywa się lekko ode mnie i patrzy mi w oczy, po czym całuje namiętnie. Nasze usta łączą się w jedność, języki splatają się i już wszystko jest dobrze cały ból i niepewność znika. Jesteśmy tylko my i nasze bijące w równym rytmie serca. Jego ręce szukają zachłannie mojego ciała, czuję jak jego członek twardnieje, chcę żeby ta chwila trwała wiecznie, nasze pocałunki i pieszczoty.
-Kocham cię - mówi cicho, i całuje jeszcze mocniej. KOCHAM CIĘ czy on powiedział to co usłyszałam czy moje uszy robią sobie ze mnie żarty. Wplatam ręce w jego włosy i przyciągam mocniej, nie pamiętam już nic liczy się tylko on i jego usta, ręce. "Kocham cię " brzmi mi ciągle w głowie, maszyny podłączone do mnie zaczynają piszczeć. Odrywa się ode mnie nagle i staje na równych nogach, twarz ma bladą, oczy wytrzeszczone, oddycha szybko. Patrzy w monitory i po chwili uśmiecha się lekko i wciska jakiś guzik na aparaturze, po czym siada przy mnie i całuje w czoło, a ja wydaję z siebie cichy pisk domagając się jego ust.
-Spokojnie, musisz teraz dużo odpoczywać. - mówi słodko i uśmiecha się do mnie szeroko, ma niewiarygodnie proste i białe zęby, jest cudowny.

piątek, 5 czerwca 2015

Rozdział II
            Nagle zrobiło się bardzo jasno, zbyt jasno. Głowę mam jak z betonu, a w uszach głośniki głośno piszczą. Chyba spróbuje otworzyć oczy, nie. Pierwsza próba nie udana. Ale zaraz gdzie ja jestem, co to za zapach. Druga próba musi się udać.
            Pokuj hotelowy, ale skąd ja się tu wzięłam? O kurde! Czemu ja jestem w męskiej koszuli? O nie! Co tu się stało? Jak ja się tu znalazłam?
-Dzień doby… - odzywa się głos mężczyzny wchodzący do sypialni. Nie widzę zbyt wyraźnie jego twarzy. O NIE!!! Tylko nie on. – Jak się Pani czuje? Może podać aspirynę?
- Co ja tu robie? Co tu się stało? I do cholery jasnej gdzie są moje ciuchy?- chciałam to wykrzyczeć ale wyszedł ze mnie żałosny jęk.
-Spokojnie nic się nie stało. Tu jest moja koszulka i spodnie od Pani przyjaciółki, proszę się przebrać i zapraszam na śniadanie, a właściwie to już lunch. Kasia przyjdzie za pół godziny i na pewno wszystko wytłumaczy. – mówi po czym wraca do salonu, ubrany był w jeansy i krótką koszulkę. Wcześniej widziałam go tylko w garniturze, ale prezentuje się równie seksownie. Ale zaraz na lunch, która już jest godzina? Gdzie może być mój telefon? 12? Nigdy nie spałam jeszcze tak długo.
Jak najszybciej przyjdź tu i proszę
cie zabierz mnie do domu.
            Napisałam szybko SMSa do Kaśki, zabije ją jak tu przyjdzie.  Co ja mam teraz zrobić? Prysznic, tak. Woda jest naprawdę świetnym lekarstwem , tak chłodna. Jak to się mogło stać , nigdy nie chodziłam na imprezy. Najspokojniejsze dziecko w mieście, poukładana i zawsze wiem co zrobić. A teraz?  Stoję pod prysznicem i nie wiem kim jest człowiek, który mnie tu przyprowadził. Wiem jedynie, że to cwaniaczek i niewychowany gówniarz.
- Zapraszam. – mówi kiedy pojawiam się w drzwiach obszernego salonu. Nigdy nie myślałam, że zobaczę  najlepszy apartament w hotelu. A ja w nim spałam, ale nie , nie mogę o tym myśleć. Jeny jak ja jestem głodna jakbym przez tydzień nie jadła.
-Może powinniśmy mówić sobie po imieniu, tak będzie prościej…- Prościej? Dobra co mi tam- Michał.- podaje mi dłoń
- Marta – bąkam po chwili a on całuje mnie w dłoń, a jednak ma coś z dżentelmena. I znowu się rozpływam. Musze to szybko przerwać więc wyrywam mu moją dłoń. On lekko się uśmiecha, dobrze wie jak na mnie działa. Pewnie większość kobiet w jego towarzystwie nie wie co ma ze sobą zrobić. Odsuwa mi krzesło i gestem dłoni przywołuje mnie na miejsce.
- A więc Marto, życzę smacznego. –zapada strasznie krępująca cisza, ale oboje zaczynamy jeść.
            Jest naprawdę nieziemsko przystojny. Ciemnooki i zabójczo seksowny facet właśnie siedzi ze mną przy stole i jemy razem posiłek. Nigdy bym się tego nie spodziewała po tym co działo się wczoraj.
- Słuchaj chciałbym bardzo cię przeprosić za to co stało się wczoraj rano. Powinienem się był zatrzymać i naprawdę nie ma dla mnie żadnego wytłumaczenia. Mam nadzieje, że nie miałaś przez to żadnych kłopotów.
-Nie, nic się nie stało -  jest taki piękny.                Zaraz jak nic się nie stało, przez niego jaśnie Pan szef się tak wkurzył i prawie mnie zabił.
-Cześć, dużo mnie ominęło –Wpada do pokoju Kaśka najwyraźniej rozbawiona tą sytuacją – Mam dla ciebie ciuchy do pracy i kosmetyczkę –praca o cholera jest już po 12 mam naprawdę mało czasu.
-Dziękuje za lunch.- Uśmiecham się nie znacznie do Michała. Wyrywam przyjaciółce plecak i wychodzę do łazienki. Oczywiście zołza wybrała najseksowniejsze ciuchy do pracy. Nic pójdziemy więc za tym. Przebieram się w niedorzecznie krótką spódnice, która przylega do mojego ciała, stanik push-up i białą bokserkę, która ma dekolt tak głęboki, że w normalnych warunkach nie założyła bym jej, ale dzisiaj naprawdę nie czuje się zbyt normalnie. Szpilki maja chyba z 10 cm co przy moim wzroście nie wydaje się zbyt rozsądne, ciemne pończochy i całość podkreślam mocnym makijażem. Włosy spinam w koka i już jestem gotowa.  Przemieniłam się w 10 minut w niezwykle seksowną ździrę, ale no cóż taka polityka firmy.
            Po wejściu do salonu zauważam, że dotarł także kolega i to właśnie z nim Kaśka spędziła wczorajszy wieczór. Michał nagle zerwał się z krzesła widocznie przejęty moim wyglądem.
-Coś nie tak?- pytam niewinnie. Usta ma lekko otwarte i wyraźnie oddech mu przyspieszył. A więc takie kobiety mu się podobają? Ździry, o rety a już myślałam, że jest wartościowym człowiekiem. Jego kumpel podchodzi do mnie całuje mnie w rękę i przedstawia się –Paweł tak pasuje do niego to imię, nie wiem czemu, ale pasuje.
-Dziękuje wam za wszystko, ale na mnie już czas muszę iść do pracy.- Kiwam głową i próbuje wyjść. Michał nagle ocknął się i chwycił mnie za rękę.
-W takim stroju idziesz do pracy?- mówi cicho, ale wyraźnie jest tym przejęty.
-Taka polityka firmy- mówię lekko. On naprawdę się przejął, czy on coś do mnie czuje? Nie, nie mam teraz na to czasu.       –Przepraszam, ale muszę iść do pracy.
-Odwiozę cię- jest wyraźnie przybity, więc zgadzam się i wychodzimy razem.  Mam nadzieje, że Kaśka wpadnie później do baru i wszystko mi wyjaśni. 
            Michał idzie pół kroku przede mną, jest chyba zdenerwowany. Wciska guzik przywołujący windę, ale nadal na mnie nie patrzy. W windzie są dwie młode kobiety, gdy tylko go zobaczyły ich twarze zmieniły kolory. A więc miałam rację działa tak na większość kobiet. Winda zatrzymuje się dwa piętra niżej i dziewczyny z uśmiechem żegnają się i wychodzą. Zostaliśmy sami, mamy przed sobą jeszcze 15 pięter.
-Patrzyły na mnie jakbym była dziwką… - mówię ze śmiechem licząc na to, że atmosfera trochę się rozluźni. Chyba nic z tego. O co mu chodzi? Przecież nawet się nie znamy, a on zachowuje się tak jakby był obrażony o mój strój. – Czy zrobiłam coś nie tak? Możesz mi powiedzieć co takiego się wczoraj stało?
- Nic.- mówi krótko wpatrując się w moje oczy. Nagle spuszcza wzrok, jakby sprawdzał jak jestem ubrana. – Jesteś taka piękna. Po co ubierasz się w ten sposób?
-To jest strój wymagany przez mojego pracodawcę, zresztą makijaż też.- ale zaraz, czy on właśnie powiedział, że mu się podobam? O rety, nagle zrobiło się bardzo gorąco. Jeszcze 10 pięter i będziemy na parterze. Czemu ta winda nie jedzie trochę szybciej? Nagle poczułam jego dłoń na moim biodrze, przyciągnął mnie do siebie i mocno pocałował. Nasze usta złączyły się i szybko dopasowały do wspólnego rytmu w tym zmysłowym tańcu. Nasze języki splątane, usta związane. Jego dłonie zaczęły krążyć po moich udach i pośladkach. Przyciśnięta do ściany wplątuje moje dłonie w jego włosy.  Jest cudownie, nie interesuje mnie już nic poza jego miękkimi ustami. Czuje jak jego członek odstający pod spodniami dotyka mojego biodra. Za chwile wybuchnę, ale zaraz my w ogóle się nie znamy. Ta myśl zmusza mnie abym przestała, ale nie mogę, nie chce. Nagle dzwonek windy przerywa nasz pocałunek. Chociaż nie wiem, czy to jeszcze wchodzi w ramy pocałunku, to było chyba coś więcej.
-Przepraszam- odzywa się cicho gdy otwierają się drzwi od windy. Oboje jesteśmy rozpaleni i chyba to po nas widać, ponieważ wszyscy których mijamy w holu patrzą na nas w dość dziwny sposób. Nigdy jeszcze nic takiego nie przeżyłam, mimo tego, że prawie wcale się nie znamy chce więcej.
            Całą drogę milczeliśmy oboje wpatrzeni w jezdnię. Zaparkował przed samym wejściem, Olga oczywiście zaraz podbiegła do szyby, aby zobaczy kto przyjechał. Michał wysiadł szybko, aby otworzyć  przede mną drzwi. Podał mi dłoń, kiedy ją chwyciłam przeszedł mnie dreszcz po cały ciele. Uśmiecham się do niego, ale on ma minę jakby zrobił coś strasznego.
- Przepraszam za to w windzie nie wiem co we mnie wstąpiło. Nigdy nic takiego mi się nie przytrafiło, naprawdę nie pomyśl sobie, że jestem jakimś chamskim napaleńcem…
- Zapomnijmy o tym. Dziękuję za podwiezienie. To cześć. -mówię szybko po czym obracam się i chce jak najszybciej zniknąć. To była naprawdę niezręczna sytuacja. Biedny nie zdążył nawet zareagować. Stał jeszcze przez chwilę po czym odjechał.
Kurcze kiedy moje życie nabrało takiego tępa? Jeszcze przed wczoraj każdy dzień wyglądał tak samo. Kiedy pojawił się z tym swoim BMW w mieści i z impetem wjechał w kałużę, moje życie zmieniło się całkowicie. Najpierw szef całkiem zmienił swoje nastawienie do mnie, Olga zaczęła być bardziej przyjazna. Te dwie zmiany są ze sobą powiązane. Od dawna widziałam, że jest w nim po uszy zakochana. On większą uwaga zwracał na mnie od kiedy się pojawiłam w barze, ale jest szansa i teraz może się to zmieni. Tato wreszcie znalazł pracę i teraz razem z mamą wyjeżdżają do Niemiec. Ja idę na studia, wreszcie. Kaśka poznała kogoś i z tego co mówi to coś więcej niż jej poprzednie związki (a trochę ich było…).  Upiłam się jak nigdy, chyba zaliczyłam tzw. Zgon. I to co stało się dzisiaj w windzie… Nie mogę się już doczekać co przyniesie ten dzień.
Po 15 wreszcie przyszła Kasia. Opowiedziała mi co działo się wczorajszego wieczora i chyba muszę przeprosić Michała, nie dość, że obrzygałam go to jeszcze wyzywałam od najgorszych za ochlapanie mnie błotem. Na szczęście to Kaśka mnie rozebrała i położyła do łóżka, a on musiał spać na kanapie. Nie chcieli odstawiać mnie w tym stanie do domu. Może to i lepiej, ale czemu czuje się teraz tak beznadziejnie? Może do niego zadzwonię. Gdzie jest mój telefon? O kurde jeszcze tego brakowało. Zgubiłam telefon, a z resztą i tak nie mam do niego numeru.
Czas znowu wydaję się tak wolno płynąć, a dzisiaj jestem tu do zamknięcia. Przynajmniej nie będę musiała się mamie tłumaczyć, czemu nie wróciłam na noc. Pewnie Kaśka już coś wymyśliła.
Dziś mieliśmy naprawdę mały ruch. Jest godzina 21 a w barze siedzi tyko dwóch małolatów popijających piwko. Kiedy proszą o drugie jeden z nich zaczyna się beznadziejnie do mnie przystawiać. Staje się to coraz bardziej denerwujące, chłopak ma 18 lat i myśli, że wszystko mu wolno. Zaczyna przystawiać do mnie ręce, oj nawet nie wie jaki to błąd. Na ogół jestem bardzo spokojna i raczej pomagam ludziom, w końcu chcę zostać pielęgniarką, ale nie tym razem. Skończyłam klasę policyjną w naszym liceum i wiem jak sobie radzić z natrętami. Wykręcam mu rękę, którą dotknął mojego pośladka i wyprowadzam go z baru popychając przez próg.
- Następnym razem wezwę policje. Trzymaj łapy przy sobie gówniarzu. – mówię i zamykam za sobą drzwi, które po chwili się otwierają  a do środka wchodzi Kaśka pod rękę z Pawłem
-Łał!  Marta, ty brutalu- śmieje się moja wredna przyjaciółka, chwile za nimi pojawia się Michał z wysoką blondynkom. –Następny wielbiciel?
-Przestań co?- zajmują stolik czteroosobowy. –Co wam podać?- pytam ściszonym głosem. Żałuje, że jeszcze nie zamknęłam, nie patrzy nawet na mnie po tym co się dzisiaj stało on zachowuje się tak jakby mnie tu nie było. Więc ma dziewczynę, może nawet narzeczoną. Nie jest jakimś cudem piękności, ale brzydka też nie jest.  Ubrana bardzo elegancko, ale nie tandetnie i tanio to raczej markowe ciuchy. Mój dzień właśnie całkowicie stracił sens. Cały czas myślałam o nim, o tym co się stało w windzie i czy da się to jeszcze powtórzyć. Teraz już wiem, że nie.
-Ja chcę drinka, tego którego wymyśliłaś miesiąc temu, jest świetny.
-Wymyśliłaś drinka? To w takim razie ja też spróbuje.-dołącza swoje życzenie Paweł.
-Ja poproszę Whisky z lodem jeśli macie.- mówi blondyna teraz już wiem, że nie jest zbyt miła i traktuje mnie z wyższością. Kto wie może ma powody.
-Poproszę kawę, czarną- nawet nie podniósł na mnie wzroku. Trochę zabolało, a właściwie bardzo. Jeszcze parę godzin temu całowaliśmy się namiętnie, a teraz zachowuje się w ten sposób.
Kiwam więc głową i odchodzę od stolika. Przygotowuje napoje myśląc o tym, żeby uciec i zaszyć się gdzieś i dać upust tym wszystkim emocją. Nie rozpłacz się! Jesteś w pracy. Tak potraktuje to na sucho i bez emocji. Obym dała radę. Wchodzę szybko do łazienki dla personelu, poprawiam makijaż i włosy. Kuchnia jest już pusta, jestem teraz tylko ja i moi klienci. Kilka szybkich oddechów, perfum i idę. Mimo wysokich butów myślę, że udało mi się przejść całkiem prosto. Taca w moim ręku nawet nie drga, nic się nie rozlało. Można powiedzie, że jestem nawet z siebie dumna gdy serwuje im zamówienia. Kątem oka widzę, że Michał mi się przygląda. Jesteś w pracy. Jesteś w pracy. Muszę to sobie mówić jak mantrę, żeby na niego nie spojrzeć.
-Może się przysiądziesz- kiedyś ją zabije, zawsze wie kiedy jest ze mną coś nie tak.
- Nie jestem w pracy i mam naprawdę masę rzeczy do zrobienia przed zamknięciem.- dygam grzecznie i odchodzę za ladę i biorę się za wycieranie szklanek ze zmywarki. Muszę przestać myśleć i działać automatycznie. Podaje kolejne drinki po czym zabieram się za posprzątanie zaplecza. Kiedy kończę i ponownie staje za barem. Michał podchodzi do mnie i podaje mi mój telefon.
-Zostawiłaś go w hotelu, przepraszam że dopiero teraz ci go daję, ale nie mogę sobie poradzić z tym co się dzisiaj stało. Przepraszam za moje zachowanie…
-Poczekaj to ja przepraszam za wczoraj, Kaśka mi opowiedziała co się działo i jest mi naprawdę głupio  z powodu mojego zachowania. A tym co się stało dzisiaj się nie przejmuj i zapomnijmy o tym.- ja chyba nigdy tego nie zapomnę. Ale co mam zrobić on ma kogoś, a ja nie mam zamiaru wchodzić z butami w czyjeś życie i je rozwalać. Nie mogę odczytać emocji z jego miny, ale chyba jest zaskoczony tym co usłyszał.
-Mogę cię o coś spytać?- kiwam głową- Czemu nie potraktowałaś mnie tak jak tego chłopaka, którego wyrzuciłaś z baru?
-Nie wiem, ale zapomnijmy już o tym. Dobrze?
-Dobrze- o boże on jest smutny. Przepraszam, ale przecież ma kogoś… Wpatrujemy się przez chwile w siebie, znowu zaczyna robić się strasznie gorąco i to uczucie u dołu brzuch. JESTEŚ W PRACY!!!            Muszę się uspokoić .
-Podać wam coś jeszcze?
-Nie mają już chyba dosyć, dziękuje ci.- drukuje więc rachunek i przynoszę do stolika.

Żegnam wychodzących zakochanych. Wracam za ladę z pustymi szklankami i patrz z utęsknieniem na jego piękną twarz. Spojrzał na mnie uśmiechnął się i wyszedł. I zostałam sama, wstawiam wszystko do zmywarki i próbuje się pozbierać. Czas posprzątać salę i do domu.  Zabieram ze stolika rachunek i dwieście złotych. Co?! Napiwek 150 złotych to chyba trochę za dużo nawet jeśli się znamy. Oddam te pieniądze Kaśce, żeby mu oddała. Wolałabym sama się z nim spotka, ale nie mogę. On jest zajęty. Zmywam podłogę i zamykam bramkę która pozwala wejść na teren podległy do baru. Zamykam kącik piwny na podwórku oraz drzwi wejściowe od baru. Sama wchodzę wejściem dla personelu, zabieram swoje rzeczy i wychodzę. Jest godzina 23 szkoda, że nie mam nic na przebranie jest chłodno. Wychodząc na chodnik nie zauważam żadnego zagrożenia i ruszam w długą drogę. Nagle ktoś chwyta mnie za rękę i ściska bardzo mocno po czym uderza w głowę czymś twardym. Wszystko dookoła zaczyna wirować, ale odwracam się i widzę dwóch młodych mężczyzn. O nie, to ci gówniarze. Słyszę w oddali ryk silnika i po chwili pisk opon, ale już nic nie widzę. Ktoś krzyczy, czuje kolejny cios i nagle tracę kontakt ze światem.

wtorek, 2 czerwca 2015

Rozdział I

Rozdział I
            Małe miasto mało perspektyw pomyślałam sobie zatrudniając się w przydrożnym barze jako kelnerka. Rzepin jest naprawdę świetnym miastem, mieszkam tu prawie 22 lata więc znam każdy zakątek i większość ludzi. Ale im człowiek dłużej tu mieszka tym bardziej chce się stąd wyrwać. Nie wiem może wszędzie tak jest, może nie tylko ja mam czasami chęć uciec do wielkiego miasta gdzie nikt mnie nie zna i zacząć od nowa. Może to już czas zakończyć ten rozdział życia, ten, który każdy musi przeżyć po urodzeniu. Mieszkanie z rodzicami ma swoje plusy i minusy, wiadomo ale może naprawdę czas się usamodzielnić i ruszyć w świat.
-Marcia! Zaczekaj! –a no tak, Kaśka przecież miałam na nią zaczekać też idzie do pracy. Kaśka to moja przyjaciółka. Poznałyśmy się chyba w żłobku, tak zawsze mówią nasze matki. Ale przyjaźń zaczęła się jakieś kilka lat temu, parę miesięcy przed maturą.
- Co Ci dzisiaj tak śpieszno do tej nory? –spytała ledwo łapiąc oddech.
- Przepraszam, zamyśliłam się. Do której dzisiaj pracujesz?
-Yyyy to jest dobre pytanie. Myślę, że coś koło 13 będę dzisiaj wychodzić. Nie wiem kto wymyślił żeby sprzątaczka w hotelu przychodziła do pracy o 8 rano. Przecież i tak dwie godziny nie będę nic robiła poza zamiataniem korytarza dwieście razy w tę i z powrotem. A wieczorem dzisiaj mam wole więc zabieram cię na imprezę. Jest piątek więc się nie wymiguj, jak raz ze mną pójdziesz to nic ci nie będzie.
- Ale ja jutro pracuje więc chyba jednak sobie odpuszczę. –  powiedziałam licząc na to iż zostawi ten temat w spokoju. Ja i imprezy. To tak jakby ktoś wstawił słonia do składu porcelany, kompletna katastrofa. Ale Kaśka to Kaśka więc musi postawić na swoim. Pożegnałyśmy się pod najlepszym hotelem w mieście „La Grande Hotel”. Może i pracuje tam jako sprzątaczka, ale ma naprawdę świetny warunki. Nie można tego porównać z „kotlecikiem” tak pracuje w barze którego ktoś z nie wiadomych przyczyn nazwał „Kotlecik”.
            Ta to ma szczęście, jak zawsze zaczęło padać kiedy tylko schowała się w holu. A ja biegiem na drugi koniec miasta. Puste ulice, gdzie niegdzie tylko jakaś zbłąkana osóbka pod parasolem. Smutne, ale od kiedy przebudowano w 2012 roku autostradę to coraz mniej osób tu zagląda, młodzi ludzie uciekają. Tak ja też chce uciec, chce ale nie wiem czy dam rade zostawić tu rodziców samych. Jako ich córka powinnam o nich zadbać, tato właśnie stracił prace , a z wypłaty mamy na pewno się nie utrzymają. I co ja mam zrobić, kokosów też nie zarabiam. Bywają tygodnie, że napiwki są większe niż wypłata.
- O nie! – wykrzyknęłam. Jakiś pacan wjechał w kałuże i jestem nie tylko mokra ale i cała w błocie. Nawet nie zawrócił, żeby przeprosić co za ludzie! Myśli że jak ma BMW na warszawskich tablicach to mu wszystko wolno. Szef mnie zabije! Po prostu mnie zabije. A z tego co słyszałam to ma takie kontakt, że byłby do tego zdolny. I co teraz zawrócić czy iść dalej? Jak pójdę cała w błocie do pracy?
            Godzinę później już stałam za ladą z przyklejonym uśmiechem i po porządnym ochrzanie od Pana Pawełka, który za zwyczaj jest, aż przesadnia miły. Ale widocznie korona z głowy spadła i to chyba z wielkim hukiem, że sam musiał otworzyć więc teraz jest niezwykła obraza majestatu. W porze śniadaniowej, jak kilka osób z pobliskich firm przyszło na kanapki. Kolejne trzy godziny spędzam na sprzątaniu.
            Obiad – to jest czas największego oblężenia, więc przychodzi do pracy druga kelnerka Olga. Jest trochę niższa ode mnie, blond długie włosy, jak zwykle ubrana jest bardzo wyzywająco, to zresztą wymóg naszego pracodawcy.
- Do restauracji masz się ubierać na czarno-biało. Spódniczka czarna, nie dłuższa niż do połowy uda oraz biała koszula, najlepiej mocno wydekoltowana, makijaż obowiązkowo. Usta czerwone, a oczy w ciemne kolory i proszę Cię trzymaj się tych reguł to nasza współpraca będzie na dłuższy okres.- tak powiedział mi mój szef po podpisaniu umowy na okres próbny. Moim zdaniem to jest trochę przesadne, ale co zrobić kiedy niegdzie nie ma porządnej pracy.
            Jest już 15:30 więc jeszcze pół godziny i koniec na dzisiaj. Jest naprawdę duży tłok. Większość ludzi ma koniec pracy i przychodzą do nas na obiad. Mam nadzieję, że szybko i bezproblemowo zleci. No więc ostatni klient dla mnie właśnie wszedł i zajął miejsce najdalej od kuchni.
- Dzień dobry. Proszę bardzo o to karta dań. – Przede mną siedzi młody mężczyzna o ciemnych włosach, oczy ma prawie grafitowe jest szczuły i bardzo przystojny. Nigdy go tu nie widziałam, ale jego twarz wydaje się znajoma.
-Dzień dobry- ma tak dźwięczny głos, że właśnie rozpadłam się na tysiąc kawałków – Co poleciła by Pani?- Ja, ja nie pamiętam nawet jak się nazywam. O rety jaki on jest przystojny. Obudź się Marta!
- Dziś polecamy zupę gulaszową oraz pierogi ruskie z podsmażaną cebulką. – uf coś wydukałam.
- Dobrze a więc poproszę. I wodę mineralną niegazowaną.
-Już podaję. – staram się uśmiechnąć i uciekam. Olga patrzy na mnie jakbym miała za chwilę zemdleć. Wchodzę do łazienki.
- Kurcze Marta ogarnij się!- patrzę w lustro i widzę bladą jak ściana lalkę z bordowymi policzkami. Co to było. To tylko jakiś facet, nigdy nic takiego mi się nie zdarzyło. Muszę wziąć się w garść. Jeszcze chwila i mam koniec pracy więc do roboty.
- Marta wszystko dobrze?- za drzwiami odezwała się Olga. Otwieram –masz tu moją kosmetyczkę popraw makijaż. Do stolika 2 i 6 zaniosłam drugie danie, więc został ci tyko 15 ten co przed chwilą przyszedł. Mogłaś zostawić zamówienie na ladzie.- Tak poleciała by do niego w mig.
-Dzięki. Sorki gorzej się poczułam, ale już jest dobrze. Skończę ten stolik. – zamykam drzwi. Szybko poprawiam się i do boju.
Biorę z kuchni zupę i staram się nie myśleć podchodząc do stolika. Na szczęście rozmawia przez telefon. Stawiam przed nim zupę obok sztućce oraz wodę ze szklanką. I jak najszybciej oddalam się do baru. Szykuje rachunki dla moich klientów którzy właśnie skończyli i wychodzą. Do Pana przy stoliku 15 przysiada się mężczyzna. O nie muszę tam wrócić.
- Dzień dobry czy podać kartę dań? – pytam nie patrząc nawet na przystojniaka, który kończy zupę.
-Dzień doby- odpowiada- Co zamówiłeś na drugie stary?- pyta kolegę
-Pierogi ruskie- odpowiada lekko nieśmiałym głosem.
-Więc proszę także pierogi i coca-cole.- odpowiada podnosząc na mnie wzrok. Kiwam głową i się oddalam.- Ty Michał to jest ta dziewczyna…- i już nie słyszę ich rozmowy. Co? Jaka dziewczyna? Skąd oni mnie znają?
            Bar zaczyna pustoszeć zostało jeszcze kilka osób i dwóch Panów przy stoliku 15. Stawiam pierogi na stół. I czuję, że obaj się na mnie gapią. Co tu się dzieje? Podnoszę wzrok na ścianę nad stolikiem nad którym wisi wielki zegar jest już 16 więc kończ.
- Jeśli będą Panowie potrzebować coś jeszcze to proszę poprosić moją koleżankę. Ja już się z Panami pożegnam. Dowidzenia. – odchodzę dyplomatycznym krokiem. O co im chodziło? Nie wiem ale dzisiaj nie mam już ochoty o tym myśleć. Zabieram swoje rzeczy, żegnam się z kucharkami i Olgą i wychodzę przez zaplecze. Pogoda znacznie się poprawiła świeci słońce, chyba pierwszy raz od kilku tygodni. Kaśka już na mnie czeka. Na tak musi przypilnować żebym się nigdzie nie schowała.
- Cześć piękna jak tam w pracy?- Pyta radośnie. Czyli jej dzień jak zwykle był super.
- Ciężko – i właśnie mi się przypomniał ranek już wiem skąd kojarzyłam twarz przystojniaka. Przed barem stoi  BMW, które widziałam dzisiaj rano- Osz to szmaciarz!- wykrzyknęłam. Odwróciłam się w stronę wielkiej szyby przez, którą widać wnętrze „Kotlecika”. Panowie siedzą sobie przy pierogach.- A więc o to chodziło. Co za tupet mogli chociaż przeprosić.- i w tej chwili przystojniak patrzy przez okno z miną pełną winy i skruchy. – Idziemy! – mówię trochę zbyt głośno do Kaśki. Ona stoi jak wryta i nic nie mówi. No tak nie wie o co chodzi mniejsza z tym później jej opowiem.
            Idziemy do domu w milczeniu i nawet lepiej bo czasem oberwało by się jej przez przypadek za niewinność.
-O której jedziemy do klubu? – pytam sama zdziwiona moim pytaniem. Ale co tam raz się żyje może upije się w końcu i na chwile o wszystkim zapomnę. Ten dzień wykończył mnie całkowicie.
- Koło 20? Pójdziemy najpierw na drinka i opowiem ci kto dzisiaj się zameldował do naszego hotelu. – mówi podniecona jakby poznała jakiegoś księcia z bajki na białym rumaku. Ta, księcia… Żegnamy się szybko i wchodzę do domu.
- O jesteś już? Chodź tu musimy porozmawiasz.- Moja mama ona nigdy nie dam mi odpocząć. Więc idę ciekawe co ona ode mnie chce. Jest dziwnie szczęśliwa. Co za dzień, od rana problemy teraz jeszcze matka zwariowała.
-Cześć mamo. Co się stało? – pytam bez zainteresowania.
- Usiądź to ważne. Właściwie to powinnam poczekać na tatę z tą rozmową, ale znasz mnie nie wytrzymam. A więc sprawa wygląda tak: po pierwsze tato dostał pracę w Berlinie. Bardzo dobrze płatną i z zakwaterowaniem.
-To super-naprawdę się cieszę. Ale zaraz z zakwaterowaniem? To znaczy, że zostaniemy same? Czy może mama razem z tatą się wyprowadzi i zostawią mnie samą?
- Zadzwoniłam do Karola i u niego w firmie było by miejsce dla mnie, wiec postanowiliśmy z tatą się przenieść do Berlina.- przerwała na chwile badając moją reakcje. – I po drugie nie martw się przecież nie zostawimy cię tu samej. Razem z ojcem od wielu lat odkładaliśmy na konto pewne sumy. Nazbierała się ładna kwota, chcieliśmy dać je wam na wesela, ale myślę, że mogłabyś zrobić te studia o których kiedyś tyle mówiłaś będąc w liceum. – zamurowało mnie. – Przemyśl to i powiedz mi jutro co o tym myślisz. W Berlinie jest wiele świetnych uczelni.
            Czy ten dzień czymś jeszcze mnie zaskoczy? Idę więc do łazienki i zmywam z siebie ten okropnie ciężki makijaż. Przebieram się w dres i siadam przed komputerem. Musie się na chwile oderwać, przenieść myślami gdzieś indziej. Sprawdzam pocztę, zaglądam na kilka stron i włączam jakiś mega długi film.
            Gdy otwieram oczy na dworze robi się już szaro. Ten sen pozwolił mi chociaż na chwile wytchnienia. Może teraz już wszystko zacznie się układać. Przecież w głębi duszy właśnie tego chciałam. Teraz mogę się wyprowadzić do dużego miasta z dala od tej małej mieściny. Ale Berlin i użeranie się z moim starszym bratem. Nie to chyba nie wychodzi w rachubę. Teraz jest szansa wyprowadzenia się od rodziców. Studia. Studnia, o który tak długo marzyłam. Mam trochę odłożone, pójdę do pracy i dam rade, wcale nie potrzebuje kasy od mamy. Muszę jej o tym powiedzieć i złożyć dokumenty. Wybór uczelni nie będzie problemem od dawna już chcę iść na Warszawski Uniwersytet Medyczny  w Warszawie.
            Do mojego pokoju wpada Kaśka i staje osłupiała w drzwiach. A tej co znowu nie odpowiada?
- A czemu ty nie jesteś gotowa? Spóźniłam się pół godziny, a ty siedzisz przed komputerem w dresie? Szybko, szykuj się! –całkiem zapomniałam. Impreza – i nie waż się migać obiecałaś że pójdziesz. Pyzatym dzisiaj w hotelu zameldował się świetny koleś na którego wylałam kawę… - tak właśnie jest moja przyjaciółka, niezdarna i wiecznie rozkojarzona. Ale mam tylko ją jedną więc zakładam jakąś sukienkę i rozpuszczam włosy. Chyba może być z resztą idę tam się napić z przyjaciółką - … a wtedy powiedział, że w takim razie wpadnie tam z kolegą.- wcale jej nie słuchałam, a i tak wiem, że coś jest nie tak. –COŚ TY NA SIEBIE WŁOŻYŁA?!- słyszę gdy wychodzę z łazienki- idziemy do mnie i coś ci znajdę i cię pomaluje.- o rety przecież nie jest tak źle. Ale nie chce mi się z nią kłócić.
            W klubie jest pełno ludzi, ścisk i brak powietrza. Jak ludzie mogą tu przychodzić codziennie. Wybieram kierunek do baru, ogólnie nie pije za dużo ostatnio o ile dobrze pamiętam jakieś dwa lata temu na urodziny Kaśki, których przez to nie pamiętam, ale może to właśnie jest mi teraz potrzebne. Zamawiam dwa drinki i szukam przyjaciółki, która już bawi się na parkiecie. Siadam więc na stołku i powoli sączę napój, najpierw jeden, później drugi, trzeci. I już nie czuje tej duchoty, zgiełk mi nie przeszkadza. Nagle wszyscy ludzie są jacyś milsi. Nie przeszkadza mi nawet para siedząca po mojej lewej stronie, która obściskuje się i całuje. Kilku pijanych małolat stoi pod drzwiami od łazienki, ludzie tańczący na parkiecie poruszają się jakby byli jedną wielką masą. Nawet zaczyna mi się to podobać, ale czuje, że lepiej nie wstawać. Zaczyna się wolna piosenka, wielu mężczyzn ucieka z parkietu i udaje się na piwo. Na parkiecie zostaje kilka par. Kaśka tańczy z jakimś facetem i do mnie macha. Rycerz z hotelu. Niech się dziewczyna bawi, ja wypiję jeszcze jednego drinka i uciekam do domu.
-Witam, czy mogę się dosiąść? – słyszę za plecami. Odwracam się , a tu niespodzianka: przystojniak z BMW.

-Proszę bardzo ja już i tak wychodzę.- odpowiadam sucho i wstaję. Chyba za dużo o drinka. Zakręciło mi się w głowie i przez przypadek oparłam się rękom o jego ramie. Silne, umięśnione ramię tak pięknego mężczyzny, jakiego jeszcze nigdy nie spotkałam. I nagle obraz mi się urwał słyszę jeszcze muzykę i Kaśkę mówi coś, ale nic nie rozumiem. 

Próżnia życia

Witam wszystkich bardzo serdecznie. Próżnia życia to tytuł mojej powieści, która powstała kilka lat temu. Jest to historia młodej kobiety, która gubi się w uczuciu i nie potrafi uciec od niego i zapomnieć.Polecam serdecznie.