piątek, 5 czerwca 2015

Rozdział II
            Nagle zrobiło się bardzo jasno, zbyt jasno. Głowę mam jak z betonu, a w uszach głośniki głośno piszczą. Chyba spróbuje otworzyć oczy, nie. Pierwsza próba nie udana. Ale zaraz gdzie ja jestem, co to za zapach. Druga próba musi się udać.
            Pokuj hotelowy, ale skąd ja się tu wzięłam? O kurde! Czemu ja jestem w męskiej koszuli? O nie! Co tu się stało? Jak ja się tu znalazłam?
-Dzień doby… - odzywa się głos mężczyzny wchodzący do sypialni. Nie widzę zbyt wyraźnie jego twarzy. O NIE!!! Tylko nie on. – Jak się Pani czuje? Może podać aspirynę?
- Co ja tu robie? Co tu się stało? I do cholery jasnej gdzie są moje ciuchy?- chciałam to wykrzyczeć ale wyszedł ze mnie żałosny jęk.
-Spokojnie nic się nie stało. Tu jest moja koszulka i spodnie od Pani przyjaciółki, proszę się przebrać i zapraszam na śniadanie, a właściwie to już lunch. Kasia przyjdzie za pół godziny i na pewno wszystko wytłumaczy. – mówi po czym wraca do salonu, ubrany był w jeansy i krótką koszulkę. Wcześniej widziałam go tylko w garniturze, ale prezentuje się równie seksownie. Ale zaraz na lunch, która już jest godzina? Gdzie może być mój telefon? 12? Nigdy nie spałam jeszcze tak długo.
Jak najszybciej przyjdź tu i proszę
cie zabierz mnie do domu.
            Napisałam szybko SMSa do Kaśki, zabije ją jak tu przyjdzie.  Co ja mam teraz zrobić? Prysznic, tak. Woda jest naprawdę świetnym lekarstwem , tak chłodna. Jak to się mogło stać , nigdy nie chodziłam na imprezy. Najspokojniejsze dziecko w mieście, poukładana i zawsze wiem co zrobić. A teraz?  Stoję pod prysznicem i nie wiem kim jest człowiek, który mnie tu przyprowadził. Wiem jedynie, że to cwaniaczek i niewychowany gówniarz.
- Zapraszam. – mówi kiedy pojawiam się w drzwiach obszernego salonu. Nigdy nie myślałam, że zobaczę  najlepszy apartament w hotelu. A ja w nim spałam, ale nie , nie mogę o tym myśleć. Jeny jak ja jestem głodna jakbym przez tydzień nie jadła.
-Może powinniśmy mówić sobie po imieniu, tak będzie prościej…- Prościej? Dobra co mi tam- Michał.- podaje mi dłoń
- Marta – bąkam po chwili a on całuje mnie w dłoń, a jednak ma coś z dżentelmena. I znowu się rozpływam. Musze to szybko przerwać więc wyrywam mu moją dłoń. On lekko się uśmiecha, dobrze wie jak na mnie działa. Pewnie większość kobiet w jego towarzystwie nie wie co ma ze sobą zrobić. Odsuwa mi krzesło i gestem dłoni przywołuje mnie na miejsce.
- A więc Marto, życzę smacznego. –zapada strasznie krępująca cisza, ale oboje zaczynamy jeść.
            Jest naprawdę nieziemsko przystojny. Ciemnooki i zabójczo seksowny facet właśnie siedzi ze mną przy stole i jemy razem posiłek. Nigdy bym się tego nie spodziewała po tym co działo się wczoraj.
- Słuchaj chciałbym bardzo cię przeprosić za to co stało się wczoraj rano. Powinienem się był zatrzymać i naprawdę nie ma dla mnie żadnego wytłumaczenia. Mam nadzieje, że nie miałaś przez to żadnych kłopotów.
-Nie, nic się nie stało -  jest taki piękny.                Zaraz jak nic się nie stało, przez niego jaśnie Pan szef się tak wkurzył i prawie mnie zabił.
-Cześć, dużo mnie ominęło –Wpada do pokoju Kaśka najwyraźniej rozbawiona tą sytuacją – Mam dla ciebie ciuchy do pracy i kosmetyczkę –praca o cholera jest już po 12 mam naprawdę mało czasu.
-Dziękuje za lunch.- Uśmiecham się nie znacznie do Michała. Wyrywam przyjaciółce plecak i wychodzę do łazienki. Oczywiście zołza wybrała najseksowniejsze ciuchy do pracy. Nic pójdziemy więc za tym. Przebieram się w niedorzecznie krótką spódnice, która przylega do mojego ciała, stanik push-up i białą bokserkę, która ma dekolt tak głęboki, że w normalnych warunkach nie założyła bym jej, ale dzisiaj naprawdę nie czuje się zbyt normalnie. Szpilki maja chyba z 10 cm co przy moim wzroście nie wydaje się zbyt rozsądne, ciemne pończochy i całość podkreślam mocnym makijażem. Włosy spinam w koka i już jestem gotowa.  Przemieniłam się w 10 minut w niezwykle seksowną ździrę, ale no cóż taka polityka firmy.
            Po wejściu do salonu zauważam, że dotarł także kolega i to właśnie z nim Kaśka spędziła wczorajszy wieczór. Michał nagle zerwał się z krzesła widocznie przejęty moim wyglądem.
-Coś nie tak?- pytam niewinnie. Usta ma lekko otwarte i wyraźnie oddech mu przyspieszył. A więc takie kobiety mu się podobają? Ździry, o rety a już myślałam, że jest wartościowym człowiekiem. Jego kumpel podchodzi do mnie całuje mnie w rękę i przedstawia się –Paweł tak pasuje do niego to imię, nie wiem czemu, ale pasuje.
-Dziękuje wam za wszystko, ale na mnie już czas muszę iść do pracy.- Kiwam głową i próbuje wyjść. Michał nagle ocknął się i chwycił mnie za rękę.
-W takim stroju idziesz do pracy?- mówi cicho, ale wyraźnie jest tym przejęty.
-Taka polityka firmy- mówię lekko. On naprawdę się przejął, czy on coś do mnie czuje? Nie, nie mam teraz na to czasu.       –Przepraszam, ale muszę iść do pracy.
-Odwiozę cię- jest wyraźnie przybity, więc zgadzam się i wychodzimy razem.  Mam nadzieje, że Kaśka wpadnie później do baru i wszystko mi wyjaśni. 
            Michał idzie pół kroku przede mną, jest chyba zdenerwowany. Wciska guzik przywołujący windę, ale nadal na mnie nie patrzy. W windzie są dwie młode kobiety, gdy tylko go zobaczyły ich twarze zmieniły kolory. A więc miałam rację działa tak na większość kobiet. Winda zatrzymuje się dwa piętra niżej i dziewczyny z uśmiechem żegnają się i wychodzą. Zostaliśmy sami, mamy przed sobą jeszcze 15 pięter.
-Patrzyły na mnie jakbym była dziwką… - mówię ze śmiechem licząc na to, że atmosfera trochę się rozluźni. Chyba nic z tego. O co mu chodzi? Przecież nawet się nie znamy, a on zachowuje się tak jakby był obrażony o mój strój. – Czy zrobiłam coś nie tak? Możesz mi powiedzieć co takiego się wczoraj stało?
- Nic.- mówi krótko wpatrując się w moje oczy. Nagle spuszcza wzrok, jakby sprawdzał jak jestem ubrana. – Jesteś taka piękna. Po co ubierasz się w ten sposób?
-To jest strój wymagany przez mojego pracodawcę, zresztą makijaż też.- ale zaraz, czy on właśnie powiedział, że mu się podobam? O rety, nagle zrobiło się bardzo gorąco. Jeszcze 10 pięter i będziemy na parterze. Czemu ta winda nie jedzie trochę szybciej? Nagle poczułam jego dłoń na moim biodrze, przyciągnął mnie do siebie i mocno pocałował. Nasze usta złączyły się i szybko dopasowały do wspólnego rytmu w tym zmysłowym tańcu. Nasze języki splątane, usta związane. Jego dłonie zaczęły krążyć po moich udach i pośladkach. Przyciśnięta do ściany wplątuje moje dłonie w jego włosy.  Jest cudownie, nie interesuje mnie już nic poza jego miękkimi ustami. Czuje jak jego członek odstający pod spodniami dotyka mojego biodra. Za chwile wybuchnę, ale zaraz my w ogóle się nie znamy. Ta myśl zmusza mnie abym przestała, ale nie mogę, nie chce. Nagle dzwonek windy przerywa nasz pocałunek. Chociaż nie wiem, czy to jeszcze wchodzi w ramy pocałunku, to było chyba coś więcej.
-Przepraszam- odzywa się cicho gdy otwierają się drzwi od windy. Oboje jesteśmy rozpaleni i chyba to po nas widać, ponieważ wszyscy których mijamy w holu patrzą na nas w dość dziwny sposób. Nigdy jeszcze nic takiego nie przeżyłam, mimo tego, że prawie wcale się nie znamy chce więcej.
            Całą drogę milczeliśmy oboje wpatrzeni w jezdnię. Zaparkował przed samym wejściem, Olga oczywiście zaraz podbiegła do szyby, aby zobaczy kto przyjechał. Michał wysiadł szybko, aby otworzyć  przede mną drzwi. Podał mi dłoń, kiedy ją chwyciłam przeszedł mnie dreszcz po cały ciele. Uśmiecham się do niego, ale on ma minę jakby zrobił coś strasznego.
- Przepraszam za to w windzie nie wiem co we mnie wstąpiło. Nigdy nic takiego mi się nie przytrafiło, naprawdę nie pomyśl sobie, że jestem jakimś chamskim napaleńcem…
- Zapomnijmy o tym. Dziękuję za podwiezienie. To cześć. -mówię szybko po czym obracam się i chce jak najszybciej zniknąć. To była naprawdę niezręczna sytuacja. Biedny nie zdążył nawet zareagować. Stał jeszcze przez chwilę po czym odjechał.
Kurcze kiedy moje życie nabrało takiego tępa? Jeszcze przed wczoraj każdy dzień wyglądał tak samo. Kiedy pojawił się z tym swoim BMW w mieści i z impetem wjechał w kałużę, moje życie zmieniło się całkowicie. Najpierw szef całkiem zmienił swoje nastawienie do mnie, Olga zaczęła być bardziej przyjazna. Te dwie zmiany są ze sobą powiązane. Od dawna widziałam, że jest w nim po uszy zakochana. On większą uwaga zwracał na mnie od kiedy się pojawiłam w barze, ale jest szansa i teraz może się to zmieni. Tato wreszcie znalazł pracę i teraz razem z mamą wyjeżdżają do Niemiec. Ja idę na studia, wreszcie. Kaśka poznała kogoś i z tego co mówi to coś więcej niż jej poprzednie związki (a trochę ich było…).  Upiłam się jak nigdy, chyba zaliczyłam tzw. Zgon. I to co stało się dzisiaj w windzie… Nie mogę się już doczekać co przyniesie ten dzień.
Po 15 wreszcie przyszła Kasia. Opowiedziała mi co działo się wczorajszego wieczora i chyba muszę przeprosić Michała, nie dość, że obrzygałam go to jeszcze wyzywałam od najgorszych za ochlapanie mnie błotem. Na szczęście to Kaśka mnie rozebrała i położyła do łóżka, a on musiał spać na kanapie. Nie chcieli odstawiać mnie w tym stanie do domu. Może to i lepiej, ale czemu czuje się teraz tak beznadziejnie? Może do niego zadzwonię. Gdzie jest mój telefon? O kurde jeszcze tego brakowało. Zgubiłam telefon, a z resztą i tak nie mam do niego numeru.
Czas znowu wydaję się tak wolno płynąć, a dzisiaj jestem tu do zamknięcia. Przynajmniej nie będę musiała się mamie tłumaczyć, czemu nie wróciłam na noc. Pewnie Kaśka już coś wymyśliła.
Dziś mieliśmy naprawdę mały ruch. Jest godzina 21 a w barze siedzi tyko dwóch małolatów popijających piwko. Kiedy proszą o drugie jeden z nich zaczyna się beznadziejnie do mnie przystawiać. Staje się to coraz bardziej denerwujące, chłopak ma 18 lat i myśli, że wszystko mu wolno. Zaczyna przystawiać do mnie ręce, oj nawet nie wie jaki to błąd. Na ogół jestem bardzo spokojna i raczej pomagam ludziom, w końcu chcę zostać pielęgniarką, ale nie tym razem. Skończyłam klasę policyjną w naszym liceum i wiem jak sobie radzić z natrętami. Wykręcam mu rękę, którą dotknął mojego pośladka i wyprowadzam go z baru popychając przez próg.
- Następnym razem wezwę policje. Trzymaj łapy przy sobie gówniarzu. – mówię i zamykam za sobą drzwi, które po chwili się otwierają  a do środka wchodzi Kaśka pod rękę z Pawłem
-Łał!  Marta, ty brutalu- śmieje się moja wredna przyjaciółka, chwile za nimi pojawia się Michał z wysoką blondynkom. –Następny wielbiciel?
-Przestań co?- zajmują stolik czteroosobowy. –Co wam podać?- pytam ściszonym głosem. Żałuje, że jeszcze nie zamknęłam, nie patrzy nawet na mnie po tym co się dzisiaj stało on zachowuje się tak jakby mnie tu nie było. Więc ma dziewczynę, może nawet narzeczoną. Nie jest jakimś cudem piękności, ale brzydka też nie jest.  Ubrana bardzo elegancko, ale nie tandetnie i tanio to raczej markowe ciuchy. Mój dzień właśnie całkowicie stracił sens. Cały czas myślałam o nim, o tym co się stało w windzie i czy da się to jeszcze powtórzyć. Teraz już wiem, że nie.
-Ja chcę drinka, tego którego wymyśliłaś miesiąc temu, jest świetny.
-Wymyśliłaś drinka? To w takim razie ja też spróbuje.-dołącza swoje życzenie Paweł.
-Ja poproszę Whisky z lodem jeśli macie.- mówi blondyna teraz już wiem, że nie jest zbyt miła i traktuje mnie z wyższością. Kto wie może ma powody.
-Poproszę kawę, czarną- nawet nie podniósł na mnie wzroku. Trochę zabolało, a właściwie bardzo. Jeszcze parę godzin temu całowaliśmy się namiętnie, a teraz zachowuje się w ten sposób.
Kiwam więc głową i odchodzę od stolika. Przygotowuje napoje myśląc o tym, żeby uciec i zaszyć się gdzieś i dać upust tym wszystkim emocją. Nie rozpłacz się! Jesteś w pracy. Tak potraktuje to na sucho i bez emocji. Obym dała radę. Wchodzę szybko do łazienki dla personelu, poprawiam makijaż i włosy. Kuchnia jest już pusta, jestem teraz tylko ja i moi klienci. Kilka szybkich oddechów, perfum i idę. Mimo wysokich butów myślę, że udało mi się przejść całkiem prosto. Taca w moim ręku nawet nie drga, nic się nie rozlało. Można powiedzie, że jestem nawet z siebie dumna gdy serwuje im zamówienia. Kątem oka widzę, że Michał mi się przygląda. Jesteś w pracy. Jesteś w pracy. Muszę to sobie mówić jak mantrę, żeby na niego nie spojrzeć.
-Może się przysiądziesz- kiedyś ją zabije, zawsze wie kiedy jest ze mną coś nie tak.
- Nie jestem w pracy i mam naprawdę masę rzeczy do zrobienia przed zamknięciem.- dygam grzecznie i odchodzę za ladę i biorę się za wycieranie szklanek ze zmywarki. Muszę przestać myśleć i działać automatycznie. Podaje kolejne drinki po czym zabieram się za posprzątanie zaplecza. Kiedy kończę i ponownie staje za barem. Michał podchodzi do mnie i podaje mi mój telefon.
-Zostawiłaś go w hotelu, przepraszam że dopiero teraz ci go daję, ale nie mogę sobie poradzić z tym co się dzisiaj stało. Przepraszam za moje zachowanie…
-Poczekaj to ja przepraszam za wczoraj, Kaśka mi opowiedziała co się działo i jest mi naprawdę głupio  z powodu mojego zachowania. A tym co się stało dzisiaj się nie przejmuj i zapomnijmy o tym.- ja chyba nigdy tego nie zapomnę. Ale co mam zrobić on ma kogoś, a ja nie mam zamiaru wchodzić z butami w czyjeś życie i je rozwalać. Nie mogę odczytać emocji z jego miny, ale chyba jest zaskoczony tym co usłyszał.
-Mogę cię o coś spytać?- kiwam głową- Czemu nie potraktowałaś mnie tak jak tego chłopaka, którego wyrzuciłaś z baru?
-Nie wiem, ale zapomnijmy już o tym. Dobrze?
-Dobrze- o boże on jest smutny. Przepraszam, ale przecież ma kogoś… Wpatrujemy się przez chwile w siebie, znowu zaczyna robić się strasznie gorąco i to uczucie u dołu brzuch. JESTEŚ W PRACY!!!            Muszę się uspokoić .
-Podać wam coś jeszcze?
-Nie mają już chyba dosyć, dziękuje ci.- drukuje więc rachunek i przynoszę do stolika.

Żegnam wychodzących zakochanych. Wracam za ladę z pustymi szklankami i patrz z utęsknieniem na jego piękną twarz. Spojrzał na mnie uśmiechnął się i wyszedł. I zostałam sama, wstawiam wszystko do zmywarki i próbuje się pozbierać. Czas posprzątać salę i do domu.  Zabieram ze stolika rachunek i dwieście złotych. Co?! Napiwek 150 złotych to chyba trochę za dużo nawet jeśli się znamy. Oddam te pieniądze Kaśce, żeby mu oddała. Wolałabym sama się z nim spotka, ale nie mogę. On jest zajęty. Zmywam podłogę i zamykam bramkę która pozwala wejść na teren podległy do baru. Zamykam kącik piwny na podwórku oraz drzwi wejściowe od baru. Sama wchodzę wejściem dla personelu, zabieram swoje rzeczy i wychodzę. Jest godzina 23 szkoda, że nie mam nic na przebranie jest chłodno. Wychodząc na chodnik nie zauważam żadnego zagrożenia i ruszam w długą drogę. Nagle ktoś chwyta mnie za rękę i ściska bardzo mocno po czym uderza w głowę czymś twardym. Wszystko dookoła zaczyna wirować, ale odwracam się i widzę dwóch młodych mężczyzn. O nie, to ci gówniarze. Słyszę w oddali ryk silnika i po chwili pisk opon, ale już nic nie widzę. Ktoś krzyczy, czuje kolejny cios i nagle tracę kontakt ze światem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz